Rozmowa z psychologiem o tym, jak można sobie poradzić w problemach adaptacyjnych na emigracji
PoradnictwoRodzinne.pl: Dzisiejszym gościem na PoradnictwoRodzinne.pl jest Pani Iwona Bujek-Kubas, która jest psychologiem klinicznym, pedagogiem, terapeutą EMDR, psychoterapeutą psychodynamicznym w trakcie procesu certyfikacji, doktorantką. Na co dzień przyjmuje pacjentów we własnej praktyce ,,Psychologiepraktijk Bujek” w Utrecht, przychodniach GGZ na terenie Amsterdamu i Den Haag. Pracuje również w MOS jeugd zorg, która zajmuje się opieką ambulatoryjną dla rodzin i dzieci. Jej pacjentami są najczęściej emigrujący do Niderlandów Polacy. Witamy Panią bardzo serdecznie.
Iwona Bujek-Kubas: Dzień dobry, dziękuje Państwu za zaproszenie.
PoradnictwoRodzinne.pl: Pani Iwono, ze względu na specyfikę Pani pracy i swój kontakt z grupą Polaków-emigrantów, często słyszy Pani od swoich pacjentów, z jakimi problemami muszą oni mierzyć się oni najczęściej w Niderlandach. Które z tych problemów najczęściej odnoszą się do życia na emigracji?
Iwona Bujek-Kubas: Problemów na emigracji jest mnóstwo. Powiem, z czym najczęściej przychodzą do mnie osoby przebywające na emigracji. Otóż przychodzą z depresją, a przynajmniej tak to definiują, nie do końca mogę się zgodzić z taką diagnozą. Moim zdaniem bardziej adekwatnym stwierdzeniem jest stan depresyjny spowodowany tęsknotą za rodziną przebywającą w Polsce. Jest to jeden z powodów gorszego samopoczucia Polaków mieszkających poza granicami swojego kraju. Tęsknota za krajem, rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, jedzeniem, obyczajami, nawykami itd. W swoim gabinecie goszczę pacjentów, którzy głośno o tym mówią, że tęsknią za krajem, lecz w tym momencie nie mogą do niego powrócić. Gdy trafiają do gabinetu to zaczynają wymieniać swoje dolegliwości, z czym mają problem i co im doskwiera. Na pytanie: „co mogłoby im pomóc?”, często odpowiadają, że powrót do Polski. Lecz nie wracają, ponieważ często przedkładają finanse nad swoje samopoczucie.
PoradnictwoRodzinne.pl: A co w przypadku osób, które z jakichś względów nie mogą wrócić do Polski, są zobowiązane do życia tutaj? Czy są w stanie – jeśli tak to w jaki sposób – ten poziom tęsknoty u siebie obniżyć?
Iwona Bujek-Kubas: Myślę, że w jakimś stopniu jest to możliwe, tylko pytanie, czy te osoby tego chcą?. One są w pewnym sensie zmuszone przez samych siebie do pozostania „tutaj”. Często się zdarza tak, że osoby zakładają sobie jakiś plan 2, 5 czy też 10-letni. Zbierają oszczędności na zakup mieszkania domu lub jego budowę. Jest to jeden z głównych celów i powodów, dla których się znaleźli w Holandii. Wchodzą w to również sytuacje zdrowotne np. odkładanie pieniędzy na operację lub leczenie któregoś z członków rodziny. Pary albo małżeństwa migrujące, przyjeżdżają tutaj, żeby zarobić na dobry start. Początkowo wydaje im się to łatwe, żeby tylko pracować, zarobić i wyjechać, ale życie weryfikuje te postanowienia trudnościami. W pewnym momencie może się okazać, że człowiek nie jest w stanie odłożyć tak szybko jakby chciał, a sytuacja, która jest w „obcym” kraju, nie jest wcale taka łatwa. Dochodzą rachunki, sprawy administracyjne, urzędowe itd. Powrót może się przeciągnąć. Ludzie, którzy planowali być tu tylko 2 lata, są 4. Ci, którzy planowali być 5 lat, są 10 itd. Później stawiają sobie pytanie, co dalej? Czy kończyć odkładanie na wymarzony dom?, czy może pozostać tutaj w Królestwie Niderlandów?. Podczas długoletnich planów czasami okazuje się, że pary, postanawiają się rozejść. Jedna ze stron chciałaby wrócić do Polski, a druga tak się zdążyła za klimatyzować, że chciałaby tu zostać. Można to nazwać problemami adaptacyjnymi w związku do nowej sytuacji, jaką jest emigracja.
PoradnictwoRodzinne.pl: A czy da się te różnice jakoś mimo wszystko ze sobą połączyć, w taki sposób, żeby relacja się nie rozpadła? Można temu jakoś zaradzić?
Iwona Bujek-Kubas: Czasami jest to trudne lub wręcz niemożliwe. W zasadzie, jeżeli jedna ze stron deklaruje, że nie wyobraża sobie życia w Polsce, np. po 10 latach mieszkania w Holandii uważa, że jest to jej miejsce. Natomiast druga ze stron widzi tylko życie w Polsce i tęskni za krajem, to często zdarza się tak, że drogi tych ludzi się rozchodzą.
PoradnictwoRodzinne.pl: A jak wygląda taka pomoc psychologiczna? Czy taki zagubiony emigrant może znaleźć jakieś miejsca pomocy, do których może się zwrócić?
Iwona Bujek-Kubas: Muszę przyznać, że w ostatnim czasie liczba miejsc, gdzie można otrzymać polskojęzyczną pomoc się zwiększyła. Powstały różne ośrodki zdrowia psychicznego, gdzie są zatrudnieni polskojęzyczni psycholodzy, psychiatrzy. 10 lat temu takich ośrodków nie było, a przynajmniej ja nie znałam takiego. Na ten moment jest łatwiej znaleźć polskojęzycznego lekarza, psychologa, pracownika socjalnego, czy nawet polskiego pedagoga. Jest to bardziej osiągalne niż, było to 10 lat temu.W przychodni zdrowia psychicznego emigrant może dostać opiekę psychologiczno-psychiatryczną w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Jest wiele prywatnych praktyk psychologów polskojęzycznych, którzy również oferują swoją pomoc.
PoradnictwoRodzinne.pl: Czy uważa to Pani za dobrą zmianę?
Iwona Bujek-Kubas: Na pewno uważam, że to jest bardzo pozytywna zmiana. Wielu migrantów, którzy przyjeżdżają w celach zarobkowych, mają jeden cel: zarobić i wyjechać. Przynajmniej taki jest ich plan. Często jest tak, że te osoby w ogóle nie uczą się niderlandzkiego, bo ich plan jest krótkoterminowy.
PoradnictwoRodzinne.pl: Jak sama Pani powiedziała, że z 2 lat robią się 4 lata itd….
Iwona Bujek-Kubas: Tak często jest, że się ten czas wydłuża, ale mamy też taką sytuację gdzie ludzie mieszkają tu po 10-15 lat i dłużej i w ogóle nie rozmawiając w języku niderlandzkim, nawet w języku angielskim. Oglądają polską telewizję, pracują w polskojęzycznych zakładach, korzystają z polskojęzycznych agencji, sklepów. Ze względu na to Polak, nie musi się uczyć języka niderlandzkiego/angielskiego, żeby tu funkcjonować. Choć bez znajomości języka bywa często trudno, osoby takie korzystają z usług tłumaczy, księgowych, którzy w ich imieniu tłumaczą.
PoradnictwoRodzinne.pl: Czyli ten świat emigranta może być troszeczkę przez to zamknięty w takiej bańce mydlanej, a kiedy wychodzi poza nią może w wielu sytuacjach nie wiedzieć jak sobie poradzić?
Iwona Bujek-Kubas: I tak też często bywa, że gdy wyjdzie poza tę bańkę, to może odczuwać trudności w radzeniu sobie. Tak naprawdę nie trzeba długo czekać, bo jako naród pracujemy za dużo i ciężko, jesteśmy przemęczeni. Tacy pracownicy produkcyjni pracują 6 lub 7 dni w tygodniu. Po 60-70 godzin w tygodniu, przez co są zmęczeni i zestresowani. Później chorują i zaczyna się problem z komunikacją. Jeżeli Polak jest w stanie rozmawiać po angielsku, to faktycznie może sobie pomóc, nie ma z tym większego problemu. Jednak jak już wspomniałam duża grupa Polaków nie mówi ani w języku niderlandzkim, ani w języku angielskim, w związku z czym, gdy dojdzie do jakiegoś wypadku czy choroby, są zmuszeni prosić o pomoc swoich kolegów albo wynajmować tłumaczy…
PoradnictwoRodzinne.pl: Co też naraża ich na koszta, ale też na zniekształcenia języka….
Iwona Bujek-Kubas: To na pewno…
PoradnictwoRodzinne.pl: Jeżeli miałaby Pani dać Polakom-emigrantom takich pięć wskazówek, co zrobić, żeby lepiej zaadaptować się do życia na emigracji, to co by to było?
Iwona Bujek-Kubas: Pięć wskazówek jak zaadaptować się w zdrowy sposób do życia na emigracji:
1. Integracja – to na pewno pierwszą wskazówka. Starać się poszukiwać mostu między dwoma światami: tym, z którego wyemigrowaliśmy, do kraju przyjmującego. Zintegrować się w taki sposób, żebyśmy się mogli komunikować. Takim mostem jest język. Życzyłabym każdemu emigrantowi, żeby od samego początku nie bał się nauki języka niderlandzkiego. Nie ważne czy chce zostać miesiąc, dwa, czy pół roku. Z moich obserwacji wynika, że często zostajemy dłużej w kraju, do którego emigrujemy. Przynosi to szereg możliwości. Pomaga to praktycznie we wszystkim. Na pewno stworzenie tego mostu w postaci języka nie zaszkodzi.
2. Rezygnacja z polskiej telewizji – często, gdy mamy polską telewizję to idziemy na łatwiznę. Nie chce nam się uczyć języka. Wolimy mieć łatwą rozrywkę. Jeżeli jednak postaramy się o to, żeby taką rozrywkę zamienić na telewizję państwa przyjmującego, wtedy będziemy w stanie szybciej osłuchać się z językiem i zrozumieć kulturę państwa, w którym wybraliśmy pracę. Możemy zacząć słuchać telewizji od bajek, jest to najprostszy sposób i często bardzo skuteczny. Wystarczy jedno słówko dziennie co nam, daje 365 słów w ciągu roku, z takim zasobem jesteśmy w stanie komunikować się na poziomie podstawowym w języku obcym.
3. Być otwartym na kontakty społeczne – nie bać się nawiązywania nowych znajomości. Kontakty społeczne bardzo pomagają emigrantowi w nowym kraju. Nie ograniczać swoich kontaktów społecznych wyłącznie do polskich znajomych.
4. Utrzymywać kontakt z rodziną w Polsce – mamy mnóstwo możliwości Skype, WhatsApp, Messenger itd… Aktualnie istnieje bardzo dużo dostępnych form kontaktu, 10 lat temu nie było to takie proste.
5. Dążyć do rozwoju jako człowiek – często jest tak, że pracujemy poniżej naszych możliwości/kompetencji/edukacji. Jesteśmy specjalistami w jakiś dziedzinach, mamy wyższe wykształcenie. Nie wychodzimy z tymi naszymi atutami na zewnątrz, ze względu na jakiś strach. Nasze kwalifikacje są naszym atutem. Jak powiedział pewien znany autor: „mamy to, na co się odważymy” i tego, życzę emigrantom – żeby się odważyli.
PoradnictwoRodzinne.pl: Bardzo piękne podsumowanie. Dziękuje za rozmowę.
Wypowiedz się!
[fbcomments]