Dzieci nie muszą „umieć”. Starczy, że myślą

IMG_4118-1300x866

 

Niepokoi mnie nacisk na zdobywanie umiejętności przez małe dzieci. Zdolność np. czytania w wieku 4 lat to moim zdaniem sztuczka cyrkowa*. Fajnie, że jest, ale świat bez niej by istniał. Znacznie ważniejsza w „poradzeniu sobie w życiu” jest zdolność do operowania zdobywaną wiedzą, czyli coś, co w naszej edukacji bywa pomijane.
W ostatniej audycji w Radiu Bajka rozmawialiśmy o różnych metodach wychowawczych, którymi różnią się rodzice i wychowawcy przedszkolni. Pojawił się także temat presji, jaka ze strony rodziców jest wywierana na przedszkolach, żeby dzieci uczyły się języków, pisania czy innych umiejętności tego typu.

Presja ta czasem się bierze z wydumanej ambicji rodzica, a czasem, co gorsza, pochodzi od „dobrych” szkół podstawowych – zwłaszcza tych prywatnych, które oczekują od kandydatów właśnie umiejętności tego typu.

Cóż czynić, dziecko, które jest na etapie eksplorowania świata i chce poznawać różne możliwości, musi przysiąść do niepotrzebnych dlań umiejętności i koncentrować swoją nierozwiniętą jeszcze odpowiednio uwagę na „ryciu”.

Potem dobrze wyjdzie na teście i do szkoły się dostanie, ale straconego czasu nie odzyska. To samo się potem stanie w podstawówce, gdzie trzeba będzie obkuć do egzaminu 6-klasisty, potem egzamin gimnazjalny, matura i pozamiatane. Formowanie plasteliny tak, żeby się zmieściła w foremce pt. „wymagania i umiejętności”.

Tak można „dojechać” aż do momentu, kiedy zdobytą wiedzą trzeba będzie zacząć operować. Tutaj mogą się zacząć schody. Każde odchylenie od instrukcji, zmiana sposobu wykonywania zadania czy operowanie w nowej sytuacji to będzie dramat i olbrzymi znak zapytania.

Ostatnio rozmawiałem z nauczycielką czwartej klasy, która opowiadała mi o uczniach, którzy na początku podnoszą rękę z pytaniem o każdą rzecz. „A jakim kolorem temat?”, „A co zrobić, jak mi się linijka skończy?”, „A co zrobić z…?”. Podczas pierwszej nieocenianej kartkówki dzieci dostały zakaz pytań i z problemami musiały radzić sobie same. Potem, kiedy już mogły zadawać pytania, okazało się, że nie mają żadnych, bo sobie same poradziły. Właśnie takiego podejścia do dzieci mi brakuje.

Dzieci mają niesamowicie plastyczne umysły i to prawda, że można w tym czasie włożyć im bardzo dużo wiedzy do głowy. Być może nawet więcej niż kiedykolwiek indziej. Ale ta wiedza się zakurzy, bo zabraknie umiejętności wykorzystywania jej. Dlatego lepiej zamiast, kopiowania i wkuwania, wypracować umiejętność myślenia. Najlepiej to robić przez praktykę.

Zachęcam więc Was do tego, żeby pozwalać dzieciom na samodzielne myślenie. Nie zastępujcie ich, nie uczcie ich bezmyślnej wiedzy. Niech się uczą samodzielności i rozwiązywania problemów. Niech się uczą kreatywności, odwagi w łamaniu standardowego myślenia. To im dopiero zapewni świetny start.

 

[Od redakcji: Tekst pierwotnie ukazał się na blogu jarekzylinski.blox.pl. Dziękujemy za zgodę na publikację na naszym portalu.]

Wypowiedz się!

[fbcomments]